25 marca 2017 roku Profesjonalne Kino Objazdowe „Outdoor Cinema” zawitało po raz kolejny do naszego miasta. Tradycyjnie już swoją Salę Widowiskową wypożyczył mu Staszowski Ośrodek Kultury. Oglądaliśmy niezwykły pełnometrażowy film animowany, pt. „Twój Vincent”. Jego akcja jest osnuta wokół śmierci tytułowego bohatera, Vincenta van Gogha, postimpresjonistycznego malarza. Od razu też warto zaznaczyć, że obraz został pomyślany jako hołd dla 70-letniej już tradycji polskiej animacji.
Wspomniane dzieło (koprodukcja polsko-brytyjska!) tworzył przez niemal dekadę ogromny sztab ludzi, a reżyserowali je Dorota Kobiela i Hugh Welchman. Oni też napisali scenariusz (z pomocą współczesnego polskiego powieściopisarza i publicysty, Jacka Dehnela). Zdjęcia do filmu wykonali Tristan Oliver i Łukasz Żal. Muzykę skomponował zaś Clint Mansell. Gdyby chcieć sklasyfikować obejrzany przez nas obraz filmowy pod względem gatunku, należałoby w pierwszym rzędzie uwzględnić kryminał i dramat. Inną ciekawą rzeczą, o której warto napisać, jest fakt, że każda z 65 000 klatek filmu to obraz olejny, stworzony za pomocą techniki malarskiej, stosowanej przez Vincenta van Gogha. Złożył się na to trud około 125 malarzy! Reasumując powyższe informacje, „Twój Vincent” to pierwszy na świecie animowany film, który powstał dzięki ręcznie malowanym płótnom!
Niemożliwe staje się możliwe….”Twój Vincent” to ożywione malarstwo van Gogha, czyli rozedrgana, nerwowa kreska, grubo nakładane farby i gorące, ekspresyjne kolory! Wirujący, szalony Kosmos! Z ekranu przemawiają do nas bohaterowie jego obrazów, głównie ci, których uwiecznił na portretach. Ludzie, którzy go lepiej bądź gorzej znali i mają na temat van Gogha oraz jego śmierci własne opinie. Wszyscy zastanawiają się, dlaczego umarł, skoro sześć tygodni wcześniej napisał do brata Thea, że czuje się spokojny, jak nigdy dotąd … Dodam jeszcze, że „śledztwo” prowadzi, „namaszczony” ku temu przez ojca Josepha Roulina, naczelnika poczty, przyjaciela Vincenta, jego syn… Nie chcę jednak zdradzać fabuły filmu. Najlepiej, żeby każdy, komu przyjdzie na to ochota, obejrzał go sam. Naprawdę warto!
Może jeszcze na koniec podzielę się moją refleksją na temat koncepcji filmu, opartej na występujących naprzemiennie sekwencjach kolorowych (uruchomione obrazy van Gogha) i czarno-białych. Być może to moja nadinterpretacja, lecz podejrzewam, że w ten sposób twórcy filmu sugerują, że Vincent van Gogh cierpiał na chorobę afektywną dwubiegunową, która często dotyka artystów…
Zachęcam raz jeszcze wszystkich, którzy w tej chwili czytają mój tekst! Jeśli macie ochotę wybrać się do kina i widzicie w jego repertuarze tytuł „Twój Vincent”, nie wahajcie się ani chwili! Nie pożałujecie żadnej poświęconej mu minuty!
Maria Żmuda – nauczycielka j. polskiego i WOK-u